Liczba wyświetleń

poniedziałek, 30 listopada 2015

wiewiórka, czyli kto zbiera jesienią...

jesienią mój świat robi się orzechowy. lekko rudy, przywiędły, opadający. autko stoi pod wiatą, mało podobne, żeby wytrzymało bombardowanie wielkiego drzewa przed domem. zbieram rano, jak tylko uda mi się rano znaleźć na to czas, w południe i pod wieczór. jeśli mi się nie uda, inne wiewiórki wchodzą przez brak bramy i napełniają swoje schowki.
nie pamiętam tu o azofoskach, czy innych polifoskach, opryskach i chemikaliach mordujących robale, nie mam związków siarki do suszenia, spalinowych wialni, współpracuję ze słońcem i wiatrem. moje orzechy są ciemne, nierówne kolorystycznie, nieciekawe i ... pyszne :) serio. gdybym poszła z nimi na targ, nikt by ich ode mnie nie kupił. ma być równo, jasno bez plamek, niteczek, orzeszkowe wojsko. ale powiem ci, że ten mój polichromiczny bałagan ma w sobie coś, czego nie ma żaden inny orzech. ma w sobie starą bajkę :)
i co z tego, że włoski??



ptaśki już doceniły, cała masa wydziobuszek :) i nie maszkiecą, jedzą saute, bez kleksika miodu :)