Pamiętasz opowieść o bestii, która udawała człowieka? Przeczytaj, proszę, bo to będzie ciąg dalszy :)
Mijały lata ucisku i niedoli. Niektórzy czasem próbowali zadać pytanie, ale wtedy sąsiedzi szeptali im do ucha: nie, proszę, przecież wiesz, że mieszkam obok Bestii, jak się dowie, zemści się na mojej rodzinie... Znalazł się nawet jeden, który, po silniejszym trunku, zebrał w sobie całą odwagę i nocą wykrzyczał całę swoje widzenie potwora. Zniknął, nie ma go już prawie 2 lata, mówią, że zakuty w dyby wyje nocami z rozpaczy w wielkim, ciemnym lesie.
Raz na 4 lata Bestia obchodzi urodziny. Urodziła się w roku przestępczym, jak większość bestii tego świata. Zamaszystym krokiem paraduje przez sioło do karczmy i huczy: okowita dla wszystkich! pamiętajcie, jaka jestem wspaniała! opowiadajcie o tym swoim dzieciom! opowiadajcie wszystkim, a jak przyjdzie czas, krzyknijcie do Zaczarowanego Pudełka, że nie masz większej dobroci w siole, niż ja!
I opowiadali, krzyczeli.... Potem szeptali, łkali z rozpaczy, znikąd nie mając ratunku, znikąd pomocy...
Niedaleko zaklętej nory bestii mieszkała sliczna dzieweczka. Domek miała prawdziwy, z firaneczkami na wysokim ganku, który mógłby być wieżą, gdyby mieszkała w zamku. Śliczne i mądre było to dziewczę. Kiedy nauczyła się już wszystkiego, co przystoi białogłowie, uprosiła u mateczki i tatula nauki w mieście dalekim. Płakali, prosili: jakże to? tkać i śpiewać jak skowronek już umiesz, na cóż ci więcej? zalotnicy zaglądają, za mąż ci dziecko trza iść, a nie do obcych jechać... Kochali jednak swą Jasnowłosą nad życie, z ich błogosławieństwem ruszyła w świat.
Całe lata nie słyszała krzyków, pomruków Bestii, rodzice chronili ją przed tryskającym wokół jadem, lata na naukach nie pozwalały na częste przyjazdy do domu, a nikt nie opowiadał jej o codziennej grozie.
Wreszcie wróciła. Nie potrafiłaby zostać na obczyźnie i zapomnieć o rodzinnym gnieździe. Wielka radość zapanowała w domu Jasnowłosej, a i szczęście nie kazało na siebie długo czekać i dzielny rycerz zdobył jej serce. Piękne, dzielne, mądre i dobre było to dziewczę. Szybko okazało się, że, choć wiotkia i delikatna, wiele dla rodaków uczynić może. A to ciury do kopania fos namówiła, a to wodę z pól do potoków skierować kazała, chałupy przed powodzią ratując, a to pierwsze na świecie znaki przy trakcie nakazała postawić i powozy przestały pędzić między chałupami, bo i straż utworzyła i karać przestępców nakazała. A to jadła nagotowała i biedocie rozdawać kazała, nieszczęsnym i grosza i serca dać umiała.
Z początku Bestia przyglądała się jej jasnym włosom, słodkiemu uśmiechowi i rumieńcom niewinnym. Lepszać ona, niźli moja maska - pomyślała - lubią ją, wierzą, będzie moja, posłuszna i uczynna, powiększę moją moc jej niewinnością. Białogłowa nie może być mądrą, ot takie babskie uroki, zdobędę ją i to ona zło dla mnie czynić będzie.
Zaczęła często przychodzić do karczmy, w której Jasnowłosa biermuszki roznosiła, uśmiechy budząc, a kiesę napełniając, bo to dla niej przychodzili pod byle pretekstem, a zamawiali wiele, aby tylko podeszłą, aby się uśmiechnęła. A dziewczę, którą ojciec odumarł, matuli grosz każdy do domu nosiło.
Bestia z zatęchłego kufra wyjęła odzienie odświętne, trochę tylko brudne i siarką zionące i jak nie zacznie wąsa podkręcać, krzywe uśmiechy w potłuczonym zwierciadle ćwiczyć, a ukłon nawet próbuje, bo mówią, że niewiasty to lubią. W końcu, gotowa i pewna siebie, do karczmy ruszyła.
Jasnowłosa uśmiechnęła się do niej ciepło, bo w każdym, nawet w Bestii, dobra przywykła szukać, a uśmiechy fałszywe za dobrą monetę przyjmowała, szacunek, co ją matula dla starszych mieć nauczyła, słodko okazując. A tuś mi pomyślała Bestia, kiesę otworzyła, jałmużną dla biednych sypnęła, wdzięczność dziewczęcia zyskując. Dobrą udawała a do króla jechać obiecała, dukaty na sierociniec pozyskać. Dziękowała Jasnowłosa wdzięcność i pomoc wszelaką obiecując.
Wielu słyszało tę romowę, milczeli jednak, w duchu płacząc nad dziewczątkiem, bo wiedzieli,, że Bestia ją sobie upatrzyła, a Bogu dziękując, a ich niewiasty będą choć prze chwilę bezpieczne. Kielichy wnieśli: za zgodę! za Bestię! za dzieweczkę!
Dzieweczka zaprzęgała swoją cerwoną, malutką karocę, a do króla jeździła, a dukaty przemyślnie zdobywała, sierociniec i kuchnię dla ubogich mozolnie budując. Kiedy już stały, Bestia głośnym rykiem obwieściła, że napracowałą się okrutnie, że dzielna była i poświęcenia pełna. Dzieweczka oczy modre wniosła na pysk przebrzydły i długo patrzyła, słowa jednego nie mówiąc.
Niebawem król ogłosił, że czas Zaczarowanego Pudełka użyć, na jedno pytanie odpowiadając szczerze: kto największym dobrodziejem jest????
Trwoga nastała, bo wiedzieli wszyscy, że dzieweczka, a prawdy rzec nie mogli, bo Bestia gotowa była pożreć najmniesze dzieciątko z rodu... I nadjechał król z orszakiem, a czterech rycerzy najznamienitszych Zaczarowane Pudełko wiodło. I podchodził każdy i szeptał: Bestia to jest, a ona, stojąc pod lasem, a tubę specjalną dzierżąc w łapie, z której każde słowo słyszała, ryczała dla prypomnienia: a o regałach do kuchni dla ubogich pamiętajcie! a o patelni, com ją biednym kupiła, królowi powiedzcie! Przyszła kolej na dzieweczkę, stanęła przy królu, po Pudełko rączkę malutką wyciągnęła, rumieńce spłonęła, rąbek sukni paluszkami skubiąc. A Bestia swoje: pomnij, coś mi obiecała!!!
Obruszyły się dwie Stare Czarownice, co w lesie chatynkę miały. Bestię borsukami przegoniły, a zawodzić głośno zaczęły, a krzyczeć żałośnie: prawdę, dziecko, mów! Jasnowłosej bródka drżeć zaczęła, Bestia w szale nadbiegła, jadem plując, ogniem zionąc... Król zadziwony wziął dziewczę przed siebie i rzecze: ojca twego znałem, dzielnym był wojem, prawym, mać twoja dobra białogłowa, mów zatem - kto największym dobrodziejem jest????
Stare Czarownice wirować zaczęły w tańcu szalonym, dziwną pieśń śpiewając: Bestia upodlona, całkiem jest szalona, dzieweczka uczciwa, skromna, sprawiedliwa, Bestia ją nakłania do kłamu i łgania, dzieweczka nie może, zniknij już potworze...
Cisza! - zakrzyknie król i, do Jasnowłosej się zwróciwszy, rzeknie: mów, dziecino, mów.
Zamilkły Carownice, Bestia, gawiedź, ptaszyna najlichsza... Jasnowłosa powoli uniosła głowę, wyprostowała przygięte nieszczęściem plecy, a warkocz pewnym ruchem w tył odrzuciwszy, rzekła:
zła Bestia jest, okrutna, nieszczęście jeno czyni, dzieci pożera, szukałam w niej serca dobrego, alem ani krzynki najść nie mogła. Łgać nie będę! - zakrzyknęła hardo w pysk Bestii.
I stało się dziwo - z pyska owego fioletowa smużka dymu unosić się zaczęła, coraz większą smugą zasłąniając potwora, który kurczyć się zaczął, lamentując i płacząc, coraz mniejszy i mniejszy, aż potwornym zalążkiem się stając. Jeszcze słychać było jej wygrażanie, jeszcze siarkę czuć było, gdy Jasnowłosa tupnęła trzewiczkiem i Bestia istnieć przestała....
Niech żyje królowa nasza! Jasnowłosa pani miłościwa! - pokrzyknęły Czarownice
Niech... niech... - bewiednie jeszcze szepnął tłum, uwierzyć nie mogąc, że tylu rycerzy poległo w walce, a małe dziewczątko pokonało potwora.
Wystarczająca to była odpowiedź dla króla, który brawo bić zaczął, Jasnowłosą najdzielniejszą i dobrą oficjalnie głosząc.
A ona do swego rycerza powróciła, chałupkę na wzgórzu wybudowali i żyli dugo i szczęśliwie, kochani przez wszystkich, co bajki o niej powiadać zaczęli.