Liczba wyświetleń

niedziela, 31 marca 2013

Wielkanocny wieczór

 I cóż tu można powiedzieć?... Trochę, jak śnieg, trochę, jak bańki mydlane, tak samo nierealne, nierzeczywiste, nietrwałe...
Zadziwiony Pako, wiąz, trzymający dzielnie witki tam, gdzie chce, a nie gdzie każe mu mokry śnieg, jałowiec Hostmann, płaczący bardziej, niż zwykle nad swym ciężkim losem, nieprzewidywalnością świata i wiecznym zaskoczeniem, zdziwieniem, z którym nie umie sobie poradzić... płotek i furteczka ozdobione, jak nigdy dotąd...
Wiosna... Nie zamierzam jej szukać :)







piątek, 29 marca 2013

Wielkanoc



Błogosławione Zmartwychwstanie Chrystusa!
Alleluja!


Niech napełni Was ono radością, nadzieją i miłością. Da siłę w pokonywaniu trudności i pozwoli z ufnością patrzeć w przyszłość, stanie się ostoją wiary i pogody ducha na każdy dzień powszedni.




środa, 27 marca 2013

A miało być o czymś innym....

Przeglądam to, o czym piszę i oczka mam coraz większe... :)
Przecież to sama prywata, a miało być o Miejscu, tym jedynym, wybranym....
Poprawię się, obiecuję. Mam pomysł na serię maleńkich wspomnień, które już niedługo ci pokażę :)

poniedziałek, 25 marca 2013

Nic nie może przecież wiecznie trwać...

"Nic nie może przecież wiecznie trwać,
Co zesłał los trzeba będzie stracić,
Nic nie może przecież wiecznie trwać
Za miłość też przyjdzie kiedyś nam zapłacić..."
                                           Anna Jantar




Podobno z rzeczy trwałych i wiecznych najtrwalsza jest trwała ondulacja, a wieczne tylko pióro... Cała reszta jest ulotna, przejściowa, chwilowa, efemeryczna.. nawet, jeśli wydaje się, że teraz to już na pewno, na zawsze, ciągle, pewnie...
Czemu moje, a pewnie twoje też, pełne poczucie bezpieczeństwa, zależy również od tego, co przychodzi z zewnątrz, tego, na co nie mamy żadnego wpływu?
Pamiętasz? Opowiadałam ci kiedyś o Renacie Mauer. Już nie pamiętam z jakiej okazji była na Wielkim Balu. Mała, drobna, w połyskliwej, jasnopopielatej, czy błękitnej wieczorowej sukni. Tak inna od zgromadzonych wyjadaczy GAL, BANKIETÓW, RAUTÓW... Opowiadała, jak samotna i niedopasowana czuła się w tym miejscu. W pewnym momencie oparła się plecami o marmurową kolumnę, która swą zimną, majestatyczną siłą, dała jej poczucie niewzruszalnego oparcia. Powiedziałeś wtedy, że moją kolumną jest mój sad, że zrozumiałeś to, widząc, jak wskazywałam drzewa i konary do ścięcia. Wiedziałeś, że każdy rzaz tnie moje serce, mimo, że mam świadomość konieczności jego wykonania, a może właśnie dlatego... Potem przyniosłeś mi bukiet pierwiosnków z tego pobojowiska, na które nie umiałam patrzeć, czy przejść tamtędy nawet na moje ukochane pola... Takie maleńkie, białe życie wśród rzezi...Jak nadzieja, jak wiara...
Tak, masz rację. Ten kąt jest moją Gają, tu odzyskuję siły, tu jeszcze mam cień nadziei...Opowiadałam ci, jak przyjechałam tu i zaczęłam żyć pełna wiary, marzeń, planów szalonych. O wieczorach na podwórcu, oświetlanych migoczącymi ognikami drewnianych lampionów, świetlikach, planetarium nad głową, szmacianej huśtawce, z której trudno mi zejść w ciepłe i zimne wieczory, bo boję się, że ten świat zniknie, jak tylko drgnę, jak tylko przestanę patrzeć...
Tutaj nauczyłam się tylu rzeczy, cięcia drewna, ciągnięcia instalacji elektrycznej, murowania, tynkowania, ale też czuć, myśleć, czerpać siłę ze świadomości mojej małości wobec tego, co On stworzył.
Tu wszystko smakuje inaczej, każdy kęs chleba powszedniego, każdy cień, szelest i każde uczucie, które staje się moim udziałem.
Pamiętasz? Kiedyś pisałam, że tu wszystko ma swój czas - orka i godziny otwarcia sklepów, praca i piwo pod wielkim parasolem, życie i śmierć. Powiesz - jak wszędzie. Tak, ale tu nie przełożysz spotkania z broną na inny dzień, nie zrobisz zakupów o 15-tej, a jeśli nie natniesz drzewa dziś, po prostu zmarzniesz i żaden telefon tego nie załatwi... Tu czas Istnieje, Żyje, nie jest tylko popychaczem  wskazówek zegara...
Tu nie da się Być, opowiadając pobożne życzenia na swój temat, zaklinając rzeczywistość, udając, bo każde zaniechanie dotyka do szpiku kości. Wtedy zostaje tylko ból i wyrzuty sumienia...
Pokochałam ten świat, to życie, te emocje... Wiesz, że znów wszystko się zmieniło. Chciałabym schować się w bezpiecznym, ciepłym kokonie silnych ramion, które zbudują pancerz, a muszę znieść ze strychu zakurzone szpilki, włożyć coś, co nie podrażni wystających końcówek nerwów, z których składa się moja skóra, przywdziać maskę i spróbować przetrwać... Bo nie jest grzechem słabość, jest nim dopiero nie chcieć być silnym...
Nie wiem, co będzie dalej, a z niewidzialnym nie umiem walczyć... I nie wiem, czy wystarczy mi świadomość, że mam to wszystko w sercu, a stamtąd nikt mi tego nie zabierze...

https://www.youtube.com/watch?v=0QRgAL7Jw3k&list=PLNB1qbKgu5DN8GS8GqkjReoRkwQO2vbua





trwałość podług alego




i jeszcze jedno ZAWSZE.... tak dla miłego zakończenia :)


demotywator

wtorek, 19 marca 2013

Wiosna

Napisałeś:
"Trwam, czekając na Jutro. Trwam, czekając na wiosnę!"

Wiosna teraz wygląda tak:


Tito po spacerku - pies i zdjęcie Karoliny





wiosenne wizje z sieci


czekam na Jutro....

do mnie via sieć

Z szafy wyciągnięte kalosze, dużo za duże, chodzę i kopię śnieg, bo inaczej nie mogę mu zrobić krzywdy...Kopię mocno, zdecydowanie, choć wieczorem, w świetle sodowych latarni wygląda bajecznie... Tylko czemu nie może zostać na tej wysokości???




zdjęcia:
skafander-i-hiena.blog.pl
zamoimidrzwiami.blogspot.com

i jeszcze wyjaśnienie - zły człowiek wybił mi szybę w samochodzie i zniknął mój aparat, którym mogłam się bawić... teraz też nieźle się bawię, ale trochę inaczej... używam starego Zenitha, z wymiennymi obiektywami, tyle, że poza ustawianiem wszystkiego na piechotę (czułość, ostrość i takie tam najprostsze), muszę klisze zawozić tam, gdzie potrafią zgrać je na nośnik pasujący do komputera. Stąd czasem kadr mnie świerzbi, a w plenerze powinnam nosić ze sobą jeszcze lampy i jakąś blendę, a za sobą ciągnąć...jakiegoś asystenta :)
dlatego nie wszystko jest teraz moje...

piątek, 8 marca 2013

W odpowiedzi Zagubionej Istocie :)

Napisałeś do mnie :) Napisałeś, że dzięki mnie, po raz pierwszy od dawien dawna zacząłeś wierzyć w piękno ludzkiej duszy... że masz nadzieję, że zainspiruję jeszcze jakąś zagubioną istotę...
Inny Ktoś napisał kiedyś: tu emocja goni emocję... i spytał - kim jest ta kobieta??
Kiedyś byłam kimś innym. Mieć zawładnęło, Być schowało się w ciemny kąt, bo taka jest jego natura... Czasem wyglądało nieśmiało zza szafy, z komina, z mysiej dziury.. Patrzyłam w jego oczy i pęd hamował, lądowałam na chwilę. Potem wracałam do nieprzytomnego pędu wielkiego miasta. I zawsze marzyłam o Domu, bez sąsiadów, chodzących mi po głowie przez 10 pięter, potem tylko cztery... potem, w wynajętym domku, przechodzących przed oknem...
Takim na uboczu, z dala od rzeczywistości. Z przestrzenią wokół, horyzontem dalekim. Kilka lat temu zaryzykowałam. Trafiłam w środek wsi, malutkiej, sennej, z wszystkimi cudami i wszelkimi przywarami :)
Dom, już Ci to mówiłam, jest stary, wilgotny, remont wyje po kątach, okna się nie domykają, na strychu mieszkają wróble, sad starusieńki...ale... owoce mają taki smak, jaki zapamiętałam z dzieciństwa, śliwka to śliwka, sok spływa po palcach, czujesz jej konfiturową przyszłość, pachnie słońcem, dojrzałością najwspanialszą... Zapomniałam o chemii, opryskach, taśmach przylepnych, teraz wiem, że jeśli jest mała, a w środku siedzi robaczek, jest najlepsza... Bo robaczek nie ma świadomości cywilizacji i konieczności zysku, wybiera, co najlepsze :) Bez sensu? Czyżby? Nie mam nic wspólnego z tzw. ekologią, życiem blisko natury i innymi nowomodnymi cudami. Nagle znalazłam siebie. Nagle wróciłam do czegoś, co pewnie siedziało we mnie od lat, tylko starałam się to przykryć, schować... Okazało się, że prawdą jest, że gena nie da się wydłubać, jak mawia mój kuzyn. Moi dziadkowie mieli na Kresach wielki sad, to samo, co zastałam tu...
Dom jest we wsi, ale wielka, zielona brama, ze śladami serduszek, które narysowały dla mnie na niej dzieci, odcina mnie od całego świata, siedzę na dziwnej huśtawce i czytam, czytam... Spacer w polach, cisza, sypialka na gruntowej podłodze... pamiętasz? Opowiadałam Ci kiedyś o Anais, o jej domu, gdzie podłoga na gruncie sprawiła, że poczuła, jakby mogła zapuścić tu korzenie... Tak, nagle nieważne staje się tyle rzeczy, a widzisz to, czego do tej pory nie zauważałeś...
Twoje słowa sprawiły, że poczułam dosadniej trafność wyboru, który kiedyś dokonałam. Naprawdę. Nie znamy się, nie znam Thea, Starrego (chłopaki i wszyscy, którzy do mnie piszecie - uśmiechy), a słyszę od Was coś, czego nie słyszy się często od najbliższych... Co daje poczucie tego sensu, który nie wypływa z nas, a który dostajemy z zewnątrz. Tak samo ważny, tak samo określający nasze jestestwo.
Dziękuję....




Pako, cień Moniki i ja
za nami przestrzeń



czy naprawdę potrzebne są słowa??




kiedyś napisałam: 

cieszę się, że są ludzie, którzy mają podobne postrzeganie rzeczywistości, lubię z nimi rozmawiać, poznawać, to tak, jak w "ani z zielonego wzgórza" - ci, którzy znają józefa... z takimi jest łatwiej, normalniej. tacy nie wchodzą do twojego domu z inspekcją sanitarną - oj, ale tu masz dużo pracy, sprzątania itp. albo z kalkulatorem w oczach - ale musisz mieć kasy jeszcze, żeby to wyremontować... tacy zaglądają i zachwycają się doczyszczoną i odnowioną starą bańką na mleko ze złomowiska, konikiem na biegunach, który wpadł mi cudem w ręce i właśnie go szlifuję, strachami na wróble na podwórku i opowiadają, mówią, myślą, SĄ. kiedyś napisałam, że teraz budowanie zaczynam od dymu z komina, bo to najtrwalsza konstrukcja... to staff, jeden z moich ukochanych myślących - budowałem z kamienia i zwaliło się, budowałem z cegły i zwaliło się, teraz budować zacznę z dymu z komina... cytat z głowy, czyli z niczego :) ale sens jest. i tak żyję. na naszyjniku mojego życia są całkiem inne paciorki - jestem, czuję, myślę, kocham, emocje i ulotne chwile. i tak ma zostać. nic więcej po sobie nie zostawię... po sobie, czyli po człowieku, nie kolekcjonerze dóbr. i wiem, że to rozumiesz :)
uśmiechy

piątek, 1 marca 2013

1 marca

"Ponieważ żyli prawem wilka
historia o nich głucho milczy..
Pozostał po nich w kopnym śniegu
żółtawy mocz i ten ślad wilczy..."
                  Zbigniew Herbert


Niedługo przed katastrofą smoleńską prezydent Lech Kaczyński wniósł do Sejmu projekt ustawy ustanawiającej 1 marca Narodowym Dniem Żołnierzy Wyklętych.




Ostatni z nich został zamordowany w 1963 roku... Nie mają grobów, tylko po niewielu zostały drobne przedmioty, kilka wyroków śmierci....






Tyle lat minęło, zanim odważono się zacząć o nich mówić otwarcie, a w czasie głosowania nad ustawą ośmiu posłów było przeciw.. większość z PO, dwóch tzw. niezależnych, ten drugi najczęściej od rozumu - Andrzej Celiński i Kazimierz Kutz.






Zapora, Cezary, Zuch, Bartek, WiN, 5 Wileńska Łupaszki, Inka, Zagończyk, Warszyc, Ogień... nie pozwól, by konali przez całą wieczność, jak pisał poeta...


"I nie przebaczaj... Zaiste nie w naszej mocy wybaczać w imieniu tych, których zdradzono o świcie..."
                                                                                                    Zbigniew Herbert

http://www.youtube.com/watch?v=47PAEO8X1tA
http://www.youtube.com/watch?v=82ynVRdyVjE




zdjęcia z sieci