Liczba wyświetleń

niedziela, 11 listopada 2018

niepodległa grajka, niepodległa pelagia





Bóg dał żyć w czasach wielkich. Historycznie niebywałych, osobiście emocjonalnych.Od ruskiego horroru, do 100-lecia niepodległości. Od chasydów przed '68, do chwili, gdy młodych ludzi, z pejsami pod rondami kapeluszy, widuję na każdym lotnisku. Przez urzędowe pozwolenia na wyjazd do pobliskiego miasta, nieczynne telefony, radość z wakacji w Iławie w 1983r. bez świadomości, co działo się parę kilometrów dalej, bo wtedy żadne medium o tym nie mówiło.... po mojego bloga w tym, o czymś kiedyś opowiadano mi w szkole... WRiTV, cudowna szkoła myślenia na opak, ściągania gwiazdora dzisiejszego kina z okna 10-piętra akademika, bo uznał, że na pewno potrafi latać. Przepięknego czasu w krakowskiej telewizji, z Genowefą Pigwą, nogą, wypadającą z szafy w sztuce Krzysztofa Nazara, Majką Jeżowską w teledysku koszykarskim, prof. Krawczuka, ukrytego za wieszakiem z płaszczami, bo kazano mu przyjść, a skromność wcisnęła Go w kąt... Korespondencji Leszka Mazana, pozbawionych cenzury "mięsnej" części wypowiedzi, a słuchanych w oryginale... aż żal było ciąć ;) Szefowania "07 zgłoś się", którego chwilkę wcześniej poznałam na duuuuużej imprezie, z krótkofalówką w ręku, coraz mętniej reagującego na dobiegające z niej okrzyki: 07-..." ;)
Krakowski świat rzeczy przystojnych i tych ciut mniej, acz wykonywanych perfekcyjnie zawodowo. "Mistrz Sądu Ostatecznego", teatr telewizji. Potrzebni są statyści, którzy zagrają nago. Skąd wziąć? "Pojedziecie Panie do kilku hoteli, proszę ustalić warunki". Podstawiona taksówka, trzy adeptki organizacji produkcji wewnątrz, kurs obrany, taksówkarz profesjonalista, bez reakcji na trzy młode-śliczne ;) W hotelu rozmowa z szefową: tak, dziewczynki zagrają nago, a ja chcę osobną garderobę, ma pachnieć" Na planie specjalnej garderoby nie przewidziano, foch i: panienki, idziemy. Błyskawiczna przestawka zastawek, moje Masumi z Pewexu i jest :)
Kraków od Bramy, Grodzkiej z Balatonem, po Zakopiankę. Cudny, jedyny, niepowtarzalny...
Widok z okna bloku katowickich wujków (sic) na kopalnię Wujek, ostrzał, a chwilę potem kwiaty i znicze...
Pierwsza wizyta JPII w moim mieście. Na dachach bloków osiedla, przylegającego do lotniska, na którym ma być msza, leżą snajperzy. Z os. Paderewskiego należy usunąć parkujące auta. Nie? Dobrze, auto zniknie, ty zapłacisz.. Mam Zenitha z pożyczonym teleobiektywem. Stoję w tłumie i cykam, bo już wiem, że to ważne. Nagle łapie mnie za łokieć wielka łapa, wyrywa aparat, otwiera, wyciąga kliszę i rzuca za siebie. Po czym, wyrywanym mi z ręki aparatem wali o ziemię. Moja stopa na trasie....Klisza nie żyje, stopa też, obiektyw ocalał, aparat dycha...
Matura :) Zdają ten polski i zdają, jestem na p. duuużo czekania. Odreagowujemy stres, jak umiemy. Na przykład skacząc w gumę... Mama uszyła mi przepięknie przepiękną spódnicę. Pełne koło z czegoś, co tylko ciut żre, a udaje aksamit. Nic mnie nie ogranicza, skaczę kolanka, uda, pas, a przy pachach, z fruwającą nad głowę spódnicą, ślizgam się na piasku-trzask na kolanka, rajstopy w strzępach, kolanka krwawe i? Grajeczko, twoja kolej ;) A wewnątrz sprawiedliwość losu...
Poprzednia noc, siedzimy we dwie na podłodze mojego pokoju, męczymy Mickiewicza. Strasznie męczymy, bo jest 3 w nocy. Nagle słyszę pytanie, dopełnienie "Ballad i romansów"-skąd oni tyle dziewic mieli???!!! Pierwsze wylosowane pytanie na egzaminie??? "Ballady i romanse"... W połączeniu z potrzaskaną fizis z okazji grania w gumę, rozumiesz histeryczny śmiech???
Nauka jazdy autem z moim Tatą. "Możesz tak redukować z 4 na 3, żebym nie wylatywał przez okno???"
Mam 6 lat, jestem świadomym człowiekiem. Wracam z przedszkola z Tatą. Ciągnie mój opór za rękę, brnie. A ja ciągnę za rękę moją wymyśloną przyjaciółkę, która trzyma za rączkę następną, wymyśloną już chyba przez nas obie ;) Oczywiście patrzę na to, co za mną. Tata przed siebie. Walę całym moim jestestwem w jakiś słup po drodze, płacząc patrzę, czy moim przyjaciółkom nic się nie stało... Lata później czytam "Autobiografię" Agaty Christie i jestem w szoku. Była już dorosłą kobietą, kiedy, przymierzając w sklepie suknię, pytała swoje 2 wymyślone przyjaciółki o zdanie...
Mam 3 lata, do Taty mówię Juruś. Jesteśmy w Szklarskiej Porębie.Tata gra w bilard, słyszę dźwięk bil, toczących się po suknie. Dźwięk, który kocham do dziś i bardzo chcę mieć swój stół, bez grania nawet, byle się turlało :) Zepsuło mi się autko, podchodzę do stołu, małą rączkę z autkiem pakuję na blat, żądając, żeby Juruś, spec od wszystkich aut, natychmiast naprawił. Bile cichną, Juruś naprawia, panowie wokół mówią słowa, których jeszcze nie rozumiem ;) Juruś zniknął, jak poszłam do szkoły. Wszystkie dzieci miały tatusiów, a ja jakiegoś Jurusia. Ostatni raz w moim życiu, kiedy chciałam być "wszyscy".
Jestem całkiem duża, mam maleńką Kasię, tyciego człowieczka, który jeszcze nie panuje nad fizjologią, a już ma swoje zdanie. Szkoła życia na kolejne 19 lat. Tylko tyle, bo potem znika. W Wielkim Świecie, 2 tysiące kilometrów od moich ramion. Chwilkę tam jest i mam Martę, Zosię i Rafała, który daaawno temu miał oczy sowy przy pierwszej wspólnej kolacji. Zderzył się z latającymi widelcami-nie, za paprykę dziękuję, ale wezmę ci pomidorki, bo nie lubisz... daj mi brokuła, ty nie chcesz, ja zjem.... wolisz frytki od cebuli??? dawaj!!
Mam 3 lata, chodzę do przedszkola. Dziadzio kupił mi tekturowy tornister, którego zazdroszczą mi wszystkie dzieciaki. Dwa razy w tygodniu chodzimy do biblioteki, nie umiem jeszcze czytać, to dopiero za rok, ale do tornistra pakuję bajki z ilustracjami Szancera, które podsuwa mi Dziadziuś. Do dziś kocham tę kreskę, czuję wielkość i sens. A w antykwariatach kupuję wszystko, co zilustrował, tworzę swoją, całkiem dorosłą kolekcję bajek, do których jeszcze żadne, nawet najważniejsze dziecko, ciągle nie ma dostępu.
Mój dom, wymarzony, bez 10 kondygnacji sąsiadów, łażących mi po głowie. Znaleziony, zamknięty za wielką, brzydką, zieloną bramą. W miejscu, w którym na pewno nadal na ziemi jest Bóg. Czystym, przestrzennym, zapierającym dech.
Zwierzaki przeróżne, przytulasy szczere, nie przychodź do mnie w eleganckiej wersji, bo skończysz zasierściony i zmamlany. Na dzień dobry drą japki i pada pytanie - ugryzą????? Nie, zamamlają, wlezą na kolanka, nauczą cię, czym jest lubienie. Na przykładzie.
Moje nowe życie. Z kimś, o kim już ci opowiadałam. Z klejeniem kraboszek, domków na kurzej łapce, z brakiem widoczności. Kliknij, zrozumiesz.
Moje flagi i proporce nad dachem. Mój świat, zamknięty w tym, co mi Dał. Obojętnie, ile ma trwać, już złapał wielkość. 1964-1918. Sam znajdź, co mieści się w tym czasie. Z moich, nawet króciutkich opowieści, wyszłaby książka :)
Jestem dumna z bycia Polką. Czuję więź, ciągłość, kontinuum, moim przodkom zawdzięczam to, że jestem. I mam świadomość, że należę do tych wybranych przez los pokoleń, którym dane jest żyć w 100-lecie odzyskania niepodległości.

Podobny obraz

i do głowy mi nie przyszło, że Mel Gibson, którego kocham za "Apocalypto" i "Pasję", taki, jakim teraz jest, po swojemu, powie właśnie to. I pamiętaj, że skończyłam tę dziwaczną szkołę, wiem, czym jest kontrakt i pieniądze ;) Ale w innym wykonaniu to by nie zagrało. Chyba, że Sean Connery, wtedy miałabym problem ;)
 A On zrobił to tak

2 komentarze:

  1. Cieszę się ,że trafiłam na ten wpis. Cieszę się, że dane mi było go przeczytać Dzisiejszy radosny Dzień stał się dzięki temu pełniejszy:z odrobiną nostalgii i refleksji. Ale nadal piękny. Dziękuję

    OdpowiedzUsuń