Liczba wyświetleń

piątek, 21 września 2012

pierogi


Cała rodzina kocha pierogi, mistrzem pozostaje Jasiek-48 pierogów w jednym podejściu. Jestem tuż za nim-33. Miśka i Kasia idą w nasze ślady, Kasia, przed przylotem do kraju, pisze do mnie-zaczęłam się odchudzać, żeby więcej pierogów weszło. Kolejny raz "Bliskie spotkania...", kilogram mąki, krater i tu zaskoczenie pełne-ani jednego jajka nie wbijam, bo z jajkami ciasto jest twarde, jak makaronowo-łazankowe. Mieszam to wszystko na gładko i
wyrabiam na aksamitnie. Kulkę dzielę na części, tę, która musi poczekać na swoja kolej, przykrywam garnkiem, miską, co mi tam w łapy wpadnie. Odcięty kawałek przerabiam na wałek. turlam i robię wielką dżdżownicę. Z prawdziwą przyjemnością tnę robala na 3 centymetrowe mniej więcej plasterki, które splaszczam i wałkuję na talarek. No wiem, można w placek i kółko wyciąć szklanką, ale wtedy nie wiem ile razy trzeba mieszać i wyrabiać z resztą ciasta, a to coraz bardziej z mąki, nie chce się łączyć, stres gotowy, a po co to komu. W to farsz i lepię brzeg w falbaneczkę. paluchami.
Farsz... hmmmm....
po pierwsze ruski:
ziemniaków gotuję ciut więcej niż pomielonego sera. Jeśli mielę wszystko w domu, to najpierw ser, potem ziemniaki, bo szkoda, żeby ser został w maszynce, a nade wszystko toutes proportions są łatwiej gardee. Ale można też kupić twaróg mielony. Ziemniaczki, jeszcze gorące po gotowaniu (odcedzam i stawiam na palnik jeszcze raz, podrzucam kilka razy, żeby resztkę wody odparować) przepuszczam przez praskę do ziemniaków, taka do
klusek, nie gnieciuch. Solę, pieprzę, mieszam doładnie ręką, zdejmując wcześniej obrączkę i już jestem nieszczęśliwa, już mi czegoś brak, bo tylko do mieszania ciasta i farszu ją zdejmuję i kładę obok. Nie zdejmuję jej od ślubu. Złotnik nie zdążył dać jej do cechowania, poprosił, żebyśmy po ślubie dali mu je jeszcze na dzień. Do dziś nie mają znaczków wybitych...
Nakładam farsz łyżeczką herbacianą, bardzo sprawiedliwie-porcja łyżeczką do pieroga, palcami do buzi. Dlatego farszu jest zawsze zdecydowanie więcej, niż trzeba do pierogów.
Farsz 2- kapusta z grzybami, ma się rozumieć. Kapustę kupuję również w ilości zdecydowanie większej, niż trzeba, po czym zaczynam od sprawdzenia, czy aby nie jest zbyt kwaśna. Próby organoleptyczne kończę, kiedy za moment będzie jej zdecydowanie za mało. Jeśli jest za kwaśna-płuczę wodą (i kosztuję, czy już), jeśli nie, to nie, ale wtedy odciskam wodę kapuścianą do kubeczka, bo lubię, to jest zdrowe i ma więcej wit. c niż cytryna, chociaż do herbatki nie polecam. Kroję na drobno, z południa na północ i ze wschodu na zachód, zalewam niewielką ilością wody, dodaję startą marchewkę, ciut soli, no bo ciśnienie, cukru, listki ze 3 (wyjąć przed końcem itd) i właściwie starczy. Jak się ugotuje, przekładam do miski, wodę z gotowania odcedzoną do kubeczka, bo spijam, kapustę na patelnię i suszę. Jak? mieszając na konkretnie włączonym gazie tak, żeby podeschła, a nie się usmażyła.
Grzyby, wczoraj namoczone, dziś ugotowane i zasiekane (?), mieszam z kapustą i jest farsz. Myślę, że zasiekane, to trochę daje tym facetem, co to dwie głowy jednym ciosem, aczkolwiek nie używam do tego szabli. Siekam nożem, na papkę niemalże, którą również podsuszam, patrz wyżej.
A gotuje pierogi tak:
rzucam pojedynczo na osolony wrzątek i mieszam lekko, bo jak nie, to sie do dna przylepią i nici z pierogów, pękną i same szmaty zostaną (które zjadam ze śmietaną i skwareczkami, jak resztę ruskich, a w Wigilię inaczej, bo post).
Jak wszystkie już wrzucę (wszystkie-zależy od pjemności gara), czekam, aż wypłyną i zmniejszam gaz tak, żeby ...murgały, ale ciut więcej. I tak długo murgają, aż są gotowe. A jak nie wiesz kiedy, musisz 1 wyłowić i spróbować, jak w przegryzionym kawałku ciasta (najlepiej tego z brzegu, bez farszu) nie ma w przekroju surowizny - ma inny kolor i normalnie ją widać, patrzysz i wiesz, że to surowizna- jest dobrze. Należy sięgnąć po łyżkę cedzakową i wkładać do michy, przekładając zeszkloną na maśle, drobno pokrojoną (a nie używam do tego deseczki, kroję w ręce - nie, to nie ma znaczenia kulinarnego, po prostu się chwalę ...dobra, weź tę deskę...) cebulką. Trzeba przełożyć, bo się posklejają i zamiast pojedynczych pierogów, na talerzu wyląduje jakaś szalona forma przestrzenna. W Święta, niezależnie od farszu topię je w barszczu, no bo post i śmietana nie przystoi, ale jak postu nie ma, smażę na ciuteńce masła drobno pokrojony (na desce) boczek,w kostkę boczek 4mm na 4 mm, z cebulką, boczek 2mm na 2 mm (krojona w ręce, he), polewam tym pierogi, dodaję gęstą śmietanę i zapominam natychmiast, jakie to jest niezdrowe. a propos - kto wymyślił deskę do krojenia?? mam chyba 6 i żadną nic nie da się ukroić....
A to wszystko dlatego, że dziś popełnione zostało mnóstwo pierogów :)


garnek.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz