Ciekawe,
co za bałwan wymyślił, że rosa jest romantyczna… żeby zdążyć
do pracy, wychodzę z domu o 5. Jeszcze nie ma dnia, słońca, nie
wiadomo, jaka będzie pogoda. Biegnę do auta w sukience i lekkich
sandałach. Codziennie wsiadam z mokrymi nogami.
Trawa jest zimna, mokra, ruszam i włączam ogrzewanie. I tak
romantyzm rosy diabli wzięli.
Lubię
tę porę dnia. Słońce wstaje tak pięknie, rozsuwają się obłoki,
jakby wynurzało się z pościeli z mnóstwem jasieczków. Coś w
rodzaju mgiełek siedzi w dolinkach, nad którymi przejeżdżam, czy
może przelatuję? Przed samym Raciborzem widzę, jak z oparów
wydobywa się stara wieża ciśnień, w której siedzibe ma firma
cukiernicza, wygląda jak Neuschwainstein na większości fotografii –
bez korzeni, fundamentów, parteru...
Wiosna jest nienazywalna....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz