Liczba wyświetleń

wtorek, 26 czerwca 2012

przypadek






Byłam juz chyba w każdym kącie tego naszego pół hektara bałaganu. Nie uwierzysz, ile zakamarków, kącików, pomieszczeń do nie wiadomo czego, dziwnych urzadzeń, których przeznaczenia nikt nie zna. całe dni spedzam na sprzątaniu, wyciaganiu na świat rzeczy pozostawionych, porzuconych, zapomnianych.. koza prowadzi prace wykopaliskowe w sadzie, z pozostałosci ogniska wygrzebuje stare, poniszczone budziki (wszystko w porządku, budzikom śmierć), cedzak, dwie porcelanowe filizanki i wiele innych rzeczy, które oparły sie całopaleniu poprzedników. Mówiłam ci, ze mamy kozę? Wiesz, życie zatoczyło jakąś dziwną pętlę. Moja babcia Stefcia dawno temu, bydlecym wagonem przyjechała ze Stryja, zostawiła za sobą caly świat, ruszyła w nieznane z trójką dzieci i kozą-żywicielką. Nasz dom kupiliśmy od Stefanii urodzonej w Stryju i przyjechaliśmy tu z kozą....ukochani synowie obu Stefanii mieli na imię Zbigniew i obydwaj zginęli tragicznie wtedy, kiedy cały świat był ich... załóżmy, że to przypadek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz