Została
napisana przez Franciszka Karpińskiego w roku 1787. Był to czas po
pierwszym rozbiorze Polski, w czasie przygotowań do Sejmu Wielkiego.
Czas ten charakteryzował się tym, że w umysłach światłych ludzi
z epoki jawiła się potrzeba głębokiej reformy państwa i
ratowania niepodległości. Ale był to również czas, kiedy drogi i
sposób myślenia władzy i elit intelektualnych rozeszły się
niepomiernie. Elity władzy nie rozumiały jeszcze istoty zagrożenia
i wydawało im się, że jakoś to będzie, że Polska nierządem
stoi. Tymczasem elity intelektualne, nie tylko Karpiński ale też
twórcy KEN, twórcy uchwał Sejmu Czteroletniego bili na alarm.
Dlatego na zakończenie tej kolędy – napisanej w rytm poloneza, w
rytm naszego narodowego utworu – umieszczono zwrotkę "Podnieś
rękę Boże Dziecię, błogosław Ojczyznę miłą, w dobrych radach
w dobrym bycie, wspieraj jej siłę Swą siłą". Sam twórca
kolędy - Franciszek
Karpiński (zresztą autor wielu innych znanych pieśni religijnych
m.in "Kiedy ranne wstają zorze") w momencie, kiedy okazało
się, że został rozpisany drugi i trzeci rozbiór Polski
rozczarował się do tego stopnia życiem w Warszawie, że z niej
wyjechał i już nigdy nie chciał wrócić. Tak
był zdegustowany zachowaniem polskich elit. I trudno się dziwić.
Nigdy bowiem w Polsce nie było tak wielkich balów jak po trzecim
rozbiorze Polski. Świętowano go jako koniec z polską zgrzebną
nieporadnością i czczono wejście Polski w skład wielkiego
imperium. Franciszek
Karpiński tego myślenia nie akceptował. Na wieść o podpisaniu
trzeciego rozbioru – jednej nocy osiwiał. Osiadł na
Białostocczyźnie. Zajął się pracą fizyczną i żadnego utworu
już nie napisał. Uznał,
że nie ma dla kogo. Natomiast widział sens pracy dla prostego ludu
i wśród tego ludu miał niesamowity oddźwięk. Jego książeczki z
pieśniami były wręcz rozchwytywane. Śpiewano je w każdym
kościele. Jego grób ma zresztą kształt wiejskiej chaty.
Powstały
jednak kontrowersje co do teologicznego przesłania tej kolędy...
Ten
tekst odzwierciedla treść prologu Ewangelii Św. Jana. Zestawia też
szereg paradoksów, (ogień krzepnie, blask – ciemnieje) na znak,
że dla Boga nie ma nic niemożliwego. Franciszek Karpiński był
człowiekiem wszechstronnie wykształconym. Był absolwentem
Uniwersytetu we Lwowie, była też doktorem filozofii, a biskupi
usilnie zabiegali by go uczynić go duchownym. On nigdy nie
przystąpił do stanu duchownego ale był gruntownie wykształcony
teologicznie. W tej kolędzie umieścił też słowa:
"Cóż masz niebo nad ziemiany, Bóg porzucił szczęście Twoje"
Chodzi
o to, że Bóg wybrał ten rodzaj szczęścia pośród nas, przez
krzyż, porzucając beztroskie szczęście aniołów. Zszedł na ten
świat, gdzie jest płacz i łzy. Ale ponieważ w niektórych
wersjach zostało to źle zapisane, że "Bóg porzucił
szczęście Swoje", to niektórzy ortodoksyjni teologowie
zaczęli zarzucać mu, że Bóg nie może porzucić swojego
szczęścia, bo nie może pozbyć się czegoś co jest częścią
jego istoty. Dlatego niektórzy nawet nie chcieli śpiewać tej
zwrotki, żeby nie wpadać w herezję. Tymczasem wystarczy po prostu
trzymać się oryginału. I trzymajmy się oryginału, boFranciszek
Karpiński jest niesamowicie precyzyjny, a każde jego słowo ma
wielkie znaczenie i jest przemyślane.
ks.
Henryk Zieliński, redaktor naczelny tygodnika "Idziemy" w
rozmowie z wPolityce.pl