Nie lubię zimy. Nie zachwycam się śniegiem, nie jeżdżę na nartach, zimno sprawia, że niknę, jestem coraz mniejsza, zimniejsza, coraz częściej mam ochotę w ogóle nie wychodzić z łóżka... Nie myślę nawet o tych wszystkich niedogodnościach, mokrych, śliskich drogach, odśnieżaniu i całej reszcie. Sama zima jest moim mordercą... Zawsze była odchodzeniem, przemijaniem, beznadzieją. Przez cały ten biały i lodowaty czas nie wierzę, że kiedykolwiek jeszcze będzie ciepło, zielono, kwieciście, że kiedykolwiek ogrzeje mnie słońce, 3 dni Świąt to za mało, żeby ogrzać na pół roku..
Pewnej zimy, kiedy jak zwykle zniknęłam w sobie, przyjechała Misia. Chwilę potem przed wejściem do domu stanęła biała armia, strzegąca mnie przed mroźnym złem, które mało mnie nie zwyciężyło... I już nie jestem sama, śnieżna ciemność nie wygrała, nie jestem zagubiona...
Spróbuj, jeśli, tak jak ja, nie chcesz tego czasu :)n oni naprawdę są skuteczni
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz