Liczba wyświetleń

wtorek, 4 grudnia 2012

Święta Bożego Narodzenia


Wiesz, opowiem ci o pierwszych świętach w miejscu, które miało stać się moim domem. Piszesz, że przecież to był nasz wybór, że tak o niego walczyłam, pytasz, skąd lęk. Nie wiem. Może istotnie starych drzew (bez komentarza :) ) się nie przesadza, a może brak walizki pieniędzy w obliczu wyłaniających się niespodzianie z każdego kącika kapitalnych i kompletnych remontów każdej bzdury, którą do tej pory wydawało się, wystarczy jedynie odświeżyć? Może to, że to pierwsze święta bez dziecka, lęk, że to nigdy nie będzie jej dom? Sama buduje swój świat, jeszcze wszystko przed nią, jej życie zmieniło się tak samo diametralnie, jak nasze - inny kraj, własny dom, praca, studia...
Choinka w wiklinowym koszu, zrobiłam koronkowe anioły, ugotowałam grube plastry pomarańczy w syropie cukrowym, zrobiłam snopek ze słomy z wielkiej stodoły pomalowałam na złoto pozbierane i osuszone wielkie orzechy, Maryś powiesił malutkie jabłka na najniższych gałązkach, razem upiekliśmy chleb, sernik z brzoskwiniami, pierniki z dziurką, dołożyli ocalałe z podjadania bakalie do kutii, drewna do pieca i zapachniało w całym domu... ciepłem, pomarańczą, goździkami... Gdyby nie Kasia daleko, byłabym szczęśliwa absolutnie. Gdyby nie Kasia, nie wiedziałabym, co poczuła, kiedy Syn się narodził...
      Chwilę przed Świętami pojechaliśmy do miasta - największego w okolicy, wielkości jednej dzielnicy w tym mieście, w którym wyrosłam - na świąteczny kiermasz. Wielkie rozczarowanie, jest pełen chińskiej tandety, gdzie te koronki, zabawki ze słomy, pająki pod powałę? Snopy zbóż, do stawiania w kącie, zamiast pstrych pędów wierzby mandżurskiej? Podłaźniki, zwane też jutką, lub bożym drzewkiem? Nawet chleba ze smalcem nie ma, są fabryczne cukierki i ... lody. Dobrze, że ręka Marysia jest ciągle silna, ciepła i ogarnia cała moją dłoń.
      Przychodzą kartki, z bałwanami, szalonymi reniferami z czerwonymi czapeczkami z pomponem, z nadrukiem niemającym nic wspólnego z prawdziwym znaczeniem tych dni... Coraz bardziej oderwane od sensu, coraz bardziej laickie... Bez Świętej Rodziny, Biskupa z pastorałem, zamiast niego jest czerwony, przerośnięty krasnal, wykreowany przez wielki koncern.. Albo emile, czy sms-y z życzeniami zdrowia...
      Przez długi czas robiłam kartki w domu, wyklejane, z aniołami uskrzydlonymi prawdziwymi piórami, szopkami rysowanymi, albo wyklejanymi z drobnych, nierównych patyczków. Łańcuchy z bibułki, wśród których długie, soplowe cukierki...
      Pod choinką stoi zawsze szopka, teraz będzie ciut wyżej, bo trafiło mi się kolejne psie dziecko, które, jak niektórzy ludzie, nie pojmuje, na czym to polega...
W tym świecie wszystko nabiera innego znaczenia, słowa nabierają odwrotnego sensu. A ja chcę, żeby było, jak dawniej, jak wtedy, kiedy byłam dzieckiem...
Tu nie ma miejsca na kartki z holiday season... Tu się czeka na pierwszą gwiazdę na niebie, a w kropielniczce jest święcona woda... Żadnej nowej, świeckiej tradycji nie wpuszczę za próg.
Czego i tobie życzę :)







jarmark świąteczny...

podłaźnik wykonany przez świetlicę wiejską w  Połomiu Dużym

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz