Wiesz,
opowiem ci o pierwszych świętach w miejscu, które miało stać się
moim domem. Piszesz, że przecież to był nasz wybór, że tak o
niego walczyłam, pytasz, skąd lęk. Nie wiem. Może istotnie
starych drzew (bez komentarza :) ) się nie przesadza, a może brak
walizki pieniędzy w obliczu wyłaniających się niespodzianie z
każdego kącika kapitalnych i kompletnych remontów każdej bzdury,
którą do tej pory wydawało się, wystarczy jedynie odświeżyć?
Może to, że to pierwsze święta bez dziecka, lęk, że to nigdy
nie będzie jej dom? Sama buduje swój świat, jeszcze wszystko przed
nią, jej życie zmieniło się tak samo diametralnie, jak nasze -
inny kraj, własny dom, praca, studia...
Choinka
w wiklinowym koszu, zrobiłam koronkowe anioły, ugotowałam grube
plastry pomarańczy w syropie cukrowym, zrobiłam snopek ze słomy z
wielkiej stodoły pomalowałam na złoto pozbierane i osuszone
wielkie orzechy, Maryś powiesił malutkie jabłka na najniższych
gałązkach, razem upiekliśmy chleb, sernik z brzoskwiniami,
pierniki z dziurką, dołożyli ocalałe z podjadania bakalie do
kutii, drewna do pieca i zapachniało w całym domu... ciepłem,
pomarańczą, goździkami... Gdyby nie Kasia daleko, byłabym
szczęśliwa absolutnie. Gdyby nie Kasia, nie wiedziałabym, co
poczuła, kiedy Syn się narodził...
Chwilę
przed Świętami pojechaliśmy do miasta - największego w okolicy,
wielkości jednej dzielnicy w tym mieście, w którym wyrosłam -
na świąteczny kiermasz. Wielkie rozczarowanie, jest pełen
chińskiej tandety, gdzie te koronki, zabawki ze słomy, pająki
pod powałę? Snopy zbóż, do stawiania w kącie, zamiast pstrych pędów wierzby mandżurskiej? Podłaźniki, zwane też jutką, lub bożym drzewkiem? Nawet chleba ze smalcem nie ma, są fabryczne
cukierki i ... lody. Dobrze, że ręka Marysia jest ciągle silna,
ciepła i ogarnia cała moją dłoń.
Przychodzą
kartki, z bałwanami, szalonymi reniferami z czerwonymi czapeczkami
z pomponem, z nadrukiem niemającym nic wspólnego z prawdziwym znaczeniem tych dni... Coraz bardziej oderwane od sensu, coraz bardziej
laickie... Bez Świętej Rodziny, Biskupa z pastorałem, zamiast niego jest czerwony, przerośnięty krasnal, wykreowany przez wielki
koncern.. Albo emile, czy sms-y z życzeniami zdrowia...
Przez
długi czas robiłam kartki w domu, wyklejane, z aniołami
uskrzydlonymi prawdziwymi piórami, szopkami rysowanymi, albo
wyklejanymi z drobnych, nierównych patyczków. Łańcuchy z
bibułki, wśród których długie, soplowe cukierki...
Pod
choinką stoi zawsze szopka, teraz będzie ciut wyżej, bo trafiło
mi się kolejne psie dziecko, które, jak niektórzy ludzie, nie
pojmuje, na czym to polega...
W
tym świecie wszystko nabiera innego znaczenia, słowa nabierają
odwrotnego sensu. A ja chcę, żeby było, jak dawniej, jak wtedy,
kiedy byłam dzieckiem...
Tu
nie ma miejsca na kartki z holiday season... Tu się czeka na
pierwszą gwiazdę na niebie, a w kropielniczce jest święcona
woda... Żadnej nowej, świeckiej tradycji nie wpuszczę za próg.
Czego
i tobie życzę :)
jarmark świąteczny...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz