Nie, nie będę trzymać cię w niepewności. Opowiem o bestii teraz, póki jasny dzień, żebyśmy mogli potem spokojnie spać....
Krótko po przeprowadzce do wsi dowiedziałam się, że kryje się tu mroczna tajemnica. Byłam całkiem obca (teraz też jestem, ale trochę mniej) i nikt nic nie chciał mi powiedzieć. Czasem tylko widziałam porozumiewawcze spojrzenia między nimi: ciii, nic jej nie mów, może ocaleje...
Niejednokrotnie, szczególnie w czasie zajęć z dziećmi, słyszałam coś, jakby odległy grzmot, czułam ruch ziemi pod stopami, dzieci płoszyły się na chwilę i znów świetnie się bawiliśmy. Gorsze były powroty do domu, zwykle wieczorem, w połowie drogi czułam chłód na sercu, jakby zimno przenikało całe moje jestestwo....
Kiedyś zaczęłam drążyć... Ludzie bali się mówić, bali się o swoje dzieci, bo to im najbardziej zagrażało... COŚ. Z obawą przyglądałam się każdemu napotkanemu, czy nie zobaczę śladu doklejonej twarzy maskującej pysk, rękawic, skrywających łapy... I ciągle nic... Aż wreszcie nadszedł wieczór, w którym rozmawialiśmy w większym gronie. Nagle zobaczyłam jakby cień, ślad, wizualizację mroku. Ociekające śliną 4 paszcze i przynajmniej 3 przyklejone nad nimi podstępne uśmiechy. Wiesz, tak przyklejone, jak pozostający uśmiech po kocie z Cheshire...tyle, że wredne, podłe, samolubne i groźne. Do tego, jakby w tle, brzęczenie łańcuchów, kluczy do wsi?? Nigdy nie bałam się potworów, duchów i innych istot niematerialnych, boję się tylko ludzi. Huknęłam głośniej, niż bestia i ... zniknęła....
Wracając do domu odkryłam, że to wyjątkowo zmyślne i podstępne stworzenie. Mieszka w podłej jamie, zasnutej pajęczynami bez pająków, bo pożarła je, albo zapluła jadowitą śliną. Są obok niej samice i samce, potrafią się rozmnażać, przekazując dalej wynaturzone geny. Znają wielkie zaklęcia, maskujące jamę, ludzie widzą ją jako ... zadbany dom.... nawet kwiaty tam rosną. Nie wyobrażasz sobie, jak potrafi udawać człowieka, nie poznałabym, gdyby nie mój wyjątkowo głośny Anioł Stróż, który czasem puka mnie po głowie, żeby go posłuchać, bo ja, oczywiście, usiłuję mieć własny pogląd na rzeczywistość. Dzięki niemu UJRZAŁAM. Bestia coraz śmielej wyłaziła z jamy, potrząsała kluczami. Nie pomógł nawet ksiądz.... Któregoś dnia pachołek doniósł jej o planowanym wyjeździe z dziećmi, daleko, na konkurs. Tego już nie zdzierżyła. Ryczała kilka dni, psy ze skulonymi ogonami pchały się do domostw, koty chowały się na strychach, ptaki zamilkły.... Ludzie schowali dzieci w najgłębszych czeluściach domów, w oknach widać było tylko nieliczne płomyki świec... Nad wsią zapadła cisza....
Chwilę potem syczący szept zaczął sączyć się do uszu rodziców..... nie daruję, szkoła, przyszłość, pożar... pamiętaj, mam inne, zaprzyjaźnione bestie.... zniszczę cię....
Rycerzu na białym koniu, jesteś niezbędnie potrzebny.... Ta bajka ciągle jeszcze nie kończy się dobrze......
"Obcy, 8 pasażer Nostromo"