Dla człowieka z miasta
wieś to potwór pełen błota, bez kina, teatru, czy zwykłego
przejścia dla pieszych, o sygnalizacji świetlnej, taksówkach,
restauracjach nie wspominając, bądź to miejsce anielskie,
sioło z popularnych ostatnimi czasy książek, filmów, tematycznej
prasy, poświęconej tylko życiu na wsi.
Jedni
i drudzy maja tylko po trosze racji...
Przeprowadzka
na wieś, mimo że wytęskniona i wymarzona, przewróciła moje życie
do góry nogami.
Dotknęłam
rzeczy i spraw, ludzi i wydarzeń, z którymi w wielkim, anonimowym
mieście nie miałabym do końca życia nic wspólnego.
Zobaczyłam
świat, o którym nie piszą portale zachwycone ekologicznie
nastawionymi celebrytami, mieszkającymi od niedawna na wsi tuż pod miastem, domy,
których na próżno szukać w magazynach wnętrzarskich, w
większości zbudowane na przełomie 19 i 20 wielu.
Ponad
rok bawiłam się z dziećmi ze wsi, zaprosiłam wielkich tego
powiatu do czytania bajek i fundowania nagród za ich ilustrowanie,
sama czytałam książki i rozmawiałam o życiu. Z Moniką („napisz
o mnie, napisz Monika Moskała”), człowiekiem przez wielkie C,
kobietą, która na nowo pokazuje mi świat, prowadziłyśmy zajęcia
plastyczne, teatralne, uczyłyśmy dykcji i ekspresji... do dziś
dzieci przychodzą do mnie, oglądamy razem „Opowieści z Narnii”,
czytamy „Anię z Zielonego Wzgórza”. Dzieci nauczyły się grać
„w sznura”, latem przed moim domem skakały na jednej linie 4 pokolenia.... Dzięki tym dzieciom, zobaczyłam zupełnie inną
rzeczywistość. Bez pędu, obecnego nawet podświadomie
konsumpcjonizmu, inaczej patrzę dziś na codzienność. Jestem
człowiekiem w fazie przejściowej – już nie z miasta, ale jeszcze
ciągle nie ze wsi, już nie w szpilkach, jeszcze nie w kwiecistej
podomce. Jeszcze z potrzebą nowego, ciekawego, bodźców
przeróżnych, ale też z zatrzymaniem się po drodze, bo zachód
słońca, bo dziki przechodzą przez drogę, bo sokoły i jastrzębie
patrzą, jakby posiadły wszelką mądrość.. i kto wie, pewnie tak
jest.
To jakby powrót do dzieciństwa, cichego, spokojnego, bezpiecznego. Już nie chcę miasta, nowoczesności, rond i szerokich ulic. Centrów handlowych, tramwajów i maleńkich skwerków.
Dziś zdjęcia p. Adama Walanusa, człowieka, którego droga życiowa zaniosła z miasta do jeszcze większego miasta :)
Zobacz, proszę, jego Rozumice....
Si, taka prawdziwa wieś ograbia z tego co się mozolnie buduje - te wszystkie szpilki, makijaże, ronda etc. - w jej obliczu widać jak bardzo śmiesznie to wygląda. Z drugiej strony myślę sobie że my (kobiety, ludzie, ja i Ty) to wszystko - i kwieciste podomki i szpilki (mówiąc symbolicznie) i cudowne jest to że w różnych Rozumicach można po prostu być i pozwolić sobie siebie już nie określać. A dzieci, czytania książek i skakania na linie zazdroszczę - takich wsi prawie już nie ma. Marzę o tym by u mnie zebrać kilkoro dzieci i pożyć z nimi "nieprzymuszenie po waldorfsku;)", ale to już nie taka wieś... zdjęcia pana W. zachwycające i odkrywcze (szczególnie pierwsze).
OdpowiedzUsuń