Zaczęło się od internetowej znajomości z Silpionem. Potem potoczyło się, jak lawina :)
Woje słowiańscy na sympozjum, woje w moim sadzie na pokazach walk i pysznej zabawie z dziećmi, woje służbowo i prywatnie :)
Ludzie kompletnie zakręceni, jak słoiczki po prostu. Każdy ma swój świat, swoje życie, swoje wzloty i upadki, a łączy ich szaleństwo rekonstrukcji... Spory o zapinki podkowiaste (?), wzór na wełnianej pelerynie, igły do szycia zrobione z rybich ości (wyobrażasz sobie, że można się ucieszyć z widoku ości w obiedzie??) i mnóstwo innych drobiazgów i rzeczy wielkich. Zawsze podziwiałam pasjonatów, ludzi, którzy z niczego potrafią zrobić rzecz wielką. I dzięki nim zaczęłam grzebać w dalszej przeszłości, chociaż przy tym, co wie Silpion, jestem jeszcze w żłobku. Ale jedno wiem na pewno, zdecydowanie Noc Świętojańska, w czerwcu, wśród świetlików, a nie zapożyczone Walentynki w środku zimy. Mają być wianki, szukanie kwiatu paproci, ogień i śpiew... O, rany... przecież nie umiem śpiewać :)
najbardziej z tego wszystkiego podoba mi sie ten list z podziekowaniem.Niewiele z niego zrozumiałam, ale...co nie co kojaże z życzeń dla Wojtka.
OdpowiedzUsuńMiły wpis :) Dziękuję w imieniu całej ekipy :) Jak pisałem na GG, prawdopodobnie 8-9 września robimy własny piknik historyczny w okolicy.
OdpowiedzUsuń