Liczba wyświetleń

niedziela, 29 lipca 2012

anais

Kim była, powie ci internet. Dla mnie była kobietą. Kimś, kto prostymi słowami, a pamiętaj, że te są zawsze najtrudniejsze, potrafiła nazwać każdy element swojego jestestwa... Feminizm to wynaturzenie, jak mawiała Marlena Dietrich, ale dla mnie Anais nie była feministką, tylko nadwrażliwą kobietą. To, co pisała o mężczyznach, o relacjach damsko-męskich nie straciło uroku, nie trąci myszką. Jest naszą codziennością, bo przecież na tym opiera się nasze życie... Posłuchaj kilku fragmentów i sięgnij po jej "Dzienniki", proszę...

"To nie strach czyni, że nie mogę scalić się na powrót. Po prostu ja, Anais, nie potrafię bez cudzej pomocy pozbierać wszystkich fragmentów swojego ja. Mogę kochać, poświęcać się, ale będę przy tym samotna i rozszczepiona"

"Mężczyźni nie znają tego rodzaju samotności, w którą często zapadają kobiety. Nie wie, co to samotność, jest zbyt zaprzątnięty tysiącem bieżących spraw"

"Chciałabym być taka, jak ty. Ty rozumiesz nawet to, czego nie doświadczyłaś na własnej skórze. Nie zadręczasz mnie pytaniami. Masz intuicję. Rozumiesz, że nie jest ważne, jak postępuję, ale jaka naprawdę jestem. To prawda, ważna jest sama istota. I tej mężczyzna nie potrafi odszyfrować. Bierze wszystko zbyt dosłownie."

"Zbieraj impresje. Przechowuj je, magazynuj, nie zużywaj natychmiast. Niech się uleżą, ucukrują, pofermentują trochę; wtedy nastąpi eksplozja... Nigdy nie eksploatuj od razu całego terenu"



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz