Liczba wyświetleń

środa, 11 lipca 2012

zapach

Poza emocjami, najsilniejszy zmysł w moim życiu. Dobrze, wiem, że emocje to nie zmysł :) dla wszystkich... Maryś, na pytanie i wskazanie paluchem na jakąś część mojego ciała - co człowiek tu ma? odpowiada: człowiek, to tu ma np. wątrobę, żołądek, albo coś, ale co ty tu masz, to tylko Bóg wie :)
Uznaję więc emocje za zmysł :) ten typ tak ma
Zapachy nasuwają skojarzenia od wczesnego dzieciństwa. Utrwalają się, a potem wystarczy, że coś czuję i jest bezpiecznie, dobrze, albo nie...
Ryż z cynamonem i z cukrem - moja Mama. Zawsze w ruchu, zawsze z czerwonym neonem nad głową: JA MUSZĘ. Zawsze myśląca o kimś, nie o sobie. Mama, z którą, po przyjściu z przedszkola, spałam "na łyżeczkę" - mama przodem do mnie, ja tyłem do niej, jak łyżeczki w firmowym pudełku.
Smary, benzyna i lakier nitro - to Tata. Każdej zimy ta sama scenka - idziemy w wolny dzień na tor saneczkowy. Łamiemy którąś deseczkę w sankach, następnym razem jego praca, nowa deseczka i pryyyysk nitro po całości. Znów tor, w parku Kościuszki, kolejna deseczka połamana, ja z buzią w zaspie i za tydzień ta sama zabawa.
Gotowane buraczki - Dziadzio. Ktoś, kiedy mieszkaliśmy jeszcze u dziadków, kupił telewizor. Zostało wielkie pudło, do którego się wprowadziłam. W życiu nie widziałam takiego pudła. Mieściłam się ja, nocnik, zabawki...
Dziadzio przyniósł obiad, zabierając metalowy nocnik z kwiateczkami na dnie (jak było zimno, wlewał mi tam gorącą wodę....). Przyniósł coś tam z buraczkami.
Czosnek, krochmal to moja Babcia. Zawsze miała czosnek w torebce, może odstraszał zło, może leczył, nie wiem. Jej pościel, ściereczki, obrusy zawsze były wykrochmalone. I wymaglowane. Pamiętam stary, drewniany magiel na ul. Andrzeja, gdzie zawsze można się było dowiedzieć nowości z okolicy. I zapach magla, mieszankę temperatury, drewna i krochmalu.
Plastelina i atrament to mój początek szkoły. Stały zapach tornistra.
Dużo później...
Celuloidowa taśma w kinie. Pierwszy raz z Dziadziem, na "King Kongu", miałam ze 3 lata. Dziś już nie czuć kina...
Zapach malutkich dzieci... do dziś mnie rozkleja, tak, jak widok okrąglutkiej, nieużywanej piętki...
Świąteczna kutia to dom dziadków. Świece na choince, pastowane, drewniane podłogi, gotowana cebula na rybę w galarecie, która do dziś jest ostatecznym dowodem, że jednak się narodził...
Jak mam ci wkleić zdjęcie zapachu??
Wiem :)
Kiedyś do naszego ogrodu przyszedł Teść. Spojrzał na dorodny lubczyk i spytał : czy ty chcesz, żeby mojemu synowi serce wysiadło??
To mój Maryś, zapach sensu mojego dnia codziennego....




1 komentarz:

  1. ten wpis jest dla mnie bez wątpienia najlepszy:)musze zastanowić sie i odszukac w pamieci moje zapachy:)Magdalon

    OdpowiedzUsuń